Katarzyna Podsiadło
Dołączył: 28 Lis 2013
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 17:13, 30 Lis 2013 Temat postu: Lenistwo mnie kiedyś zabije. |
|
|
Siedzę na krześle, patrzę się w ścianę, myślę o tym, że mam tak dużo do zrobienia, ale przecież wszystko mogę zrobić jutro, albo później. Lenistwo drzemie w każdym z nas, czas aby to sobie uświadomić. I wreszcie coś z tym zrobić, jeśli nie jest się na to za bardzo leniwym.
Jutro. To ulubiony określnik czasu każdego leniucha. Jutro zacznę się uczyć, jutro zrobię prezentację, jutro napiszę tekst na zajęcia ze stylistyki. Problem polega na tym, że codziennie jest jutro, tylko, że wczoraj, a i tak nic nie jest zrobione. I tak kółeczko się zamyka, a czas ucieka. To moje i pewnie nie tylko moje, przeklęte słowo nr 1. To co chcę zrobić jutro, na pewno nie będzie zrobione jutro, pewnie nawet nie pojutrze, może za tydzień, dwa, albo godzinę przed terminem. Jutro jest bardzo abstrakcyjne.
Byłabym zapomniała. Jest przecież jeszcze „później”! „Później” robię to, czego nie robię teraz. A że zazwyczaj teraz nie robię nic, to logicznie rzecz biorąc wszystko robię „później”. Niestety „później” ma ograniczoną pojemność. Jeśli za dużo spraw wrzuci się do „później”, niektóre zaczynają się nie mieścić i wylewają się z niego jak woda z przepełnionej szklanki. W pięciu zdaniach użyłam słowa „później”, a to MUSI oznaczać, że bardzo lubię to słowo i że bardzo często go używam. Niestety za często, bo nawet mi już zaczyna wychodzić bokiem. I kiedy mam coś do zrobienia, a wiem, że zaraz użyję tego przeklętego słowa nr 2 to coś skręca mnie w środku. Jednak ostatnio przyłapałam się na tym, że nie próbuję nawet walczyć z tym dyskomfortem, bo wiem, że i tak to powiem. Boże, jestem taka przewidywalna.
Codziennie zdaję sobie sprawę, że jest to moja chyba najgorsza wada. I codziennie nic z tym nie robię. Może jedynie poza zdawaniem sobie z tego sprawy. Krzyczę do siebie „weź się dziewczyno ogarnij!”, bo wiem, że znowu będzie tak samo, znowu czegoś nie zrobię, albo zrobię w ostatniej chwili. Próbuję przezwyciężyć moją naturę leniucha, ale ona jest dość sprytna i potrafi poradzić sobie ze mną. Jeśli lenistwo można mieć we krwi, to moja jest nim wręcz przepełniona. I chyba zbyt leniwa, żeby dostarczać do mózgu rozsądne pomysły.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wiem, że powinnam to zmienić. Nie od razu, ale małymi kroczkami, jednak zwyczajnie mi się nie chce. I pukam się w czoło, kiedy głosik w mojej głowie podpowiada „jest jeszcze czas, zrobisz to jutro”, nie, nie pukam się – walę głową w ścianę, ale to niestety rzadko pomaga. Może jestem zbyt leniwa, żeby chciało mi się coś zmieniać. A konsekwencje „niechcemisięnizmu” są różne. Stres, że zostały tylko trzy dni, a ja nawet nie wybrałam tematu pracy (i weź człowieku stawaj na głowie, kiedy mogłeś zrobić to spokojnie i dobrze!), siedzenie o 1 w nocy i zastanawianie się nad brakiem sensu we własnej logice, a właściwie w jej braku, no i przede wszystkim niezadowolenie z siebie – kolejne rozczarowanie i mówienie do siebie, że przecież tym razem miało być inaczej, przecież tym razem miałam zrobić to od razu, żeby później nie mieć do siebie pretensji. Te niestety pojawiają się zawsze, po każdym wypowiedzianym lub nie zdaniu: „zrobię to jutro”.
Post został pochwalony 0 razy
|
|